Włodzimierz Bednarski

O F. Franzu wypowiedzi różne (cz. II)

dodane: 2013-10-10
W części drugiej tego artykułu zamieszczamy dalsze fragmenty Towarzystwa Strażnica i Raymonda Franza o dawnym prezesie tej organizacji. F. Franz zmarł w roku 1992.

O F. Franzu wypowiedzi różne (cz. II)

 

         W pierwszej części tego artykułu zamieściliśmy w większości wspomnienia z młodych lat F. Franza (1893-1992), prezesa Towarzystwa Strażnica w latach 1977-1992. Tu będziemy kontynuować przypominanie niektórych epizodów z jego życia.

 

         Oto rozdziały jakie zamieścimy w tej części artykułu:

 

         Jako oczekujący ‘książąt’ i obrońca Bet-Sarim.

         Jako ogłaszający przybycie ‘książąt’.

         Jako ‘ogłaszający’ rok 1975.

         Jako obiecujący, że ‘miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą’.

         Jako ‘wyznawca’ „pokolenia roku 1914”.

         Jako ‘mól’ książkowy.

         Jako ‘wybitny uczony biblista’.

         Jako sceptycznie nastawiony do studiów wyższych.

         Jako wspaniały ‘wzorzec’ pokory.

         Jako zwiedzający ‘kurnik’, ‘rzeźnię’ i ‘oczyszczalnię ścieków’ na farmie Strażnicy.

         Jako dziarski 84-latek wybrany na ‘podwójnego’ prezesa Towarzystwa Strażnica.

         Jako prezes odwiedzający Polskę ‘za komuny’.

         Jako 90-letni ‘turysta’ zwiedzający więzienie.

         Jako ogłaszający ‘ostatni’ jubileusz Towarzystwa Strażnica.

         Jako 93-letni okaz zdrowia.

         Jako wierny Towarzystwu Strażnica 98-latek.

         Jako 99-letni prezes Towarzystwa Strażnica.

         Jako 99-letni delikatny ‘krytyk’ Russella?

         Jako ten, który prezesem był nadal po śmierci?

         Jako ten, który nie doczekał się Armagedonu.

         Jako jedyny prezes żyjący w ‘celibacie’.

 

Jako oczekujący ‘książąt’ i obrońca Bet-Sarim

 

         Wprawdzie książka, którą cytujemy poniżej nie jest podpisana nazwiskiem autora, ale R. Franz ujawnia, że napisał ją jego stryj F. Franz (patrz. „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 276). W niej zawarł on swe oczekiwania na ‘książąt’ i obronę ‘Domu Książąt’. Cytujemy ją za R. Franzem (jw. s. 277):

 

         „Dlatego też każdego dnia możemy się spodziewać zmartwychwstania tych starożytnych wiernych mężów. Pismo Święte podaje słuszne powody, by wierzyć, że będzie to na krótko przed wybuchem Armagedonu. W tej nadziei został zbudowany dom w San Diego w Kalifornii, zaś sprawę tego domu, kierując się złośliwymi zamiarami nagłośnili religijni wrogowie. Został on zbudowany w 1930 roku i nazwany ‘Bet-Sarim’, co znaczy ‘Dom Książąt’. Trzymany jest on teraz w depozycie do zamieszkania przez książąt, gdy tylko powrócą. Ostatnie fakty wskazują, że religianci tego potępionego świata zgrzytają zębami z powodu świadectwa, jakie ‘Dom Książąt’ daje o nowym świecie” (The New World 1942 s. 104).

 

Jako ogłaszający przybycie ‘książąt’

 

         „Przez wiele lat lud Jehowy sądził, że wierni mężowie z dawnych czasów, tacy jak Abraham, Józef i Dawid, zmartwychwstaną przed końcem tego niegodziwego systemu rzeczy. Owych dawnych sług Bożych nazywano ‘godnymi mężami starych czasów’, ‘starożytnymi mężami wiary’ oraz ‘książętami’. (...) Toteż przed laty słudzy Jehowy wyruszali na zgromadzenia w nastroju wyczekiwania: Może na tym kongresie pojawi się choć jeden ze zmartwychwstałych książąt, czyli dawnych sług Bożych? Pamiętając o tym, wczujmy się w nastroje grupy 82 601 uczestników kongresu, którzy z przejęciem słuchali F. W. Franza w sobotnie popołudnie 5 sierpnia 1950 roku. W punkcie kulminacyjnym pasjonującego wykładu biblijnego mówca zapytał: ‘Czy uczestników tego międzynarodowego zgromadzenia ucieszy wiadomość, że TERAZ, TUTAJ, pośród nas, jest wielu przyszłych KSIĄŻĄT NOWEJ ZIEMI?’ Cóż za ożywienie wywołało to pytanie! Oto garść żywych wspomnień: ‘Przypominam sobie, że zaparło nam dech w piersiach i zaczęliśmy wyczekująco rozglądać się wokół (...) czyżby tu był Dawid, Abraham, Daniel lub Job? Wiele sióstr miało łzy w oczach!’ (Grace A. Estep). ‘Byłam tak podekscytowana, że siedziałam na brzeżku krzesła z oczami wlepionymi w przejście na mównicę. Byłam pewna, że lada moment wyłoni się jeden lub kilku starożytnych mężów’ (siostra Dwight T. Kenyon). ‘Ludzie na korytarzach rzucili się do bram stadionu, żeby zobaczyć podium mówcy, spodziewając się widocznie ujrzeć tam Abrahama, Dawida a może Mojżesza. Widownia powstała z miejsc - atmosfera była napięta. Jestem pewien, że gdyby do podium podszedł ktoś z długą brodą, tłumu nie dałoby się powstrzymać’ (L. E. Reusch). Następnie na widowni zapanowała głęboka cisza. Wydawało się, że wszyscy wytężają słuch, aby nie uronić ani jednego słowa mówcy. Omawiał on prawdziwe znaczenie hebrajskiego wyrazu przetłumaczonego na ‘książę’. Wykazał, że dzisiejsze ‘drugie owce’ wycierpiały dla wiary tyle samo, co dawni świadkowie na rzecz Jehowy. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by Chrystus ustanowił te ‘drugie owce’ ‘książętami na całej ziemi’, jeśli zajdzie taka potrzeba...” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 102).

 

Jako ‘ogłaszający’ rok 1975

 

         „Świadkowie Jehowy przez długi czas wierzyli, że Tysiącletnie Panowanie Chrystusa rozpocznie się po 6000 lat dziejów ludzkich. Ale kiedy miało się skończyć owe 6000 lat istnienia ludzkości? W książce Życie wieczne w wolności synów Bożych, wydanej na zgromadzeniach okręgowych w roku 1966, wskazano na rok 1975. Już podczas tych kongresów, gdy bracia przeglądali tę nową publikację, dużo dyskutowano na temat owego roku. Na zgromadzeniu w Baltimore w stanie Maryland końcowe przemówienie wygłosił F. W. Franz. Rozpoczął je słowami: ‘Właśnie miałem wejść na podium, kiedy podszedł do mnie pewien młodzieniec i zapytał: ‹Proszę mi powiedzieć, co sądzić o roku 1975?› Następnie brat Franz ustosunkował się do wielu pytań nasuwających się w związku z treścią nowej książki, na przykład czy Armagedon oraz związanie Szatana nastąpią przed upływem roku 1975. Nie wdając się w szczegóły, brat wyjaśnił: ‘Być może. Ale tego nie twierdzimy. U Boga wszystko jest możliwe. My jednak nie twierdzimy, iż tak będzie. Niechaj więc nikt z was nie mówi, że akurat to czy owo zdarzy się w latach dzielących nas od roku 1975. Ale najważniejsze z tego wszystkiego, drodzy przyjaciele, jest jedno: Zostało niewiele czasu. Czas się kończy - co do tego nie ma żadnych wątpliwości’. (...) Jednakże opublikowano też inne wypowiedzi na ten temat, a niektóre były chyba zbyt stanowcze” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 104);

 

         „Pomyśl tylko, gdzie się znajdujemy w strumieniu czasu. Powaga tego faktu głęboko wryła się w nasze umysły jeszcze w roku 1966. Lud Boży otrzymał wtedy pasjonującą książkę Życie wieczne w wolności synów Bożych. Większość czytelników szybko odnalazła tabelę chronologiczną, która wskazywała, że w roku 1975 zakończy się ‘szósty 1000-letni dzień istnienia człowieka (wczesną jesienią)’. Rzecz jasna zrodziło się wiele pytań. Czy należy rozumieć, że Babilon Wielki zniknie jeszcze przed rokiem 1975? Czy będzie już po Armagedonie i po związaniu Szatana? ‘Możliwe’ - przyznał F. W. Franz, wiceprezes Towarzystwa Strażnica, kiedy podobne pytania padły w Baltimore w stanie Maryland na zgromadzeniu okręgowym pod hasłem ‘Synowie Boży - synami wolności’. Dodał jednak: ‘Ale nie twierdzimy tego. U Boga wszystko jest możliwe. Ale my nie mówimy, że tak na pewno będzie. Niech więc też nikt z was nie mówi, że konkretnie to czy owo zdarzy się w latach dzielących nas od roku 1975. A najważniejsze z tego wszystkiego, drodzy przyjaciele, jest to: Czas jest krótki. Czas się kończy - co do tego nie ma wątpliwości’. Następnie brat Franz zachęcał: ‘Zróbmy więc jak najlepszy użytek z pozostałego czasu i podejmujmy się każdej nawet trudnej, ale pożytecznej pracy w dziele Jehowy, dopóki nadarza się ku temu sposobność’. Od tej pory upłynęło kilka lat i głoszenie stało się sprawą jeszcze pilniejszą. Słudzy Jehowy wiedzą, że nie oddali Bogu swego życia do jakiegoś określonego roku. Oddali Mu się na zawsze. (...) Obyśmy czuwali i byli aktywni, gdyż zbliża się koniec! Tak jest, musimy stale ‘czuwać’! Nie czas na ospałość duchową. Pora zachowywać czujność, a przy tym pilnie i wiernie pełnić służbę dla Boga, którego cudowne i niezrównane zamierzenie nie może zawieść i na pewno nie zawiedzie” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 126).

 

         „Następny mówca, F. W. Franz, wiceprezes Towarzystwa, mocno podkreślił słuchaczom potrzebę pilnego zajmowania się chrześcijańskim dziełem głoszenia. Zaznaczył, że według zasługującej na zaufanie chronologii biblijnej 6000 lat dziejów ludzkich skończy się we wrześniu bieżącego roku według kalendarza księżycowego. Zbiega się to z czasem, gdy ‘gatunek ludzki /jest/ bliski zagłodzenia się na śmierć’, jak również stoi w obliczu zatrucia na skutek skażenia środowiska i zniszczenia przez broń nuklearną. F. W. Franz dodał: ‘Nie ma podstawy do przekonania, iż ludzkość dotknięta tym, z czym się teraz boryka, mogłaby przetrwać przez siódmy okres tysiącletni’ pod panowaniem obecnego systemu rzeczy. Czy to znaczy, że wiemy dokładnie, kiedy Bóg zniszczy ten stary system i ustanowi w jego miejsce nowy? Brat Franz nadmienił, że tego nie wiemy, ponieważ nie wiadomo nam, jak krótki okres dzielił stworzenie Adama od stworzenia Ewy, a właśnie wtedy rozpoczął się trwający siedem tysięcy lat dzień odpoczynku Bożego (Hebr. 4:3, 4). Mówca zaznaczył jednak, że ‘nie powinniśmy sądzić, jakoby obecny rok 1975 nie miał dla nas żadnego znaczenia’. Biblia dowodzi, że Jehowa jest ‘największym znawcą chronologii’, a ponadto ‘mamy datę kluczową, rok 1914, wyznaczający koniec ›czasów pogan‹’. Dlatego też dalej powiedział: ‘Pilnie oczekujemy tego, co przyniesie bliska przyszłość naszemu pokoleniu’. - Mat. 24:34” (Strażnica Rok XCVI [1975] Nr 20 s. 20-21).

         Patrz też jego długa wypowiedź zamieszczona poniżej w rozdziale Jako wspaniały ‘wzorzec’ pokory.

 

         Istotne wspomnienie z roku 1974 przedstawia w swej książce R. Franz, który wtedy, będąc w Ciele Kierowniczym, rozmawiał o tej sprawie ze swoim stryjem F. Franzem:

 

         „Pewnego niedzielnego wieczoru w 1974 roku, gdy wraz z żoną wróciliśmy z wykładów, które odbyły się w innej części kraju, do naszego pokoju przyszedł mój stryj będący wówczas wiceprezesem. (...) Moja żona wspomniała mu wtedy, że w moim przemówieniu wygłoszonym w ostatni weekend ostrzegłem braci, by niepotrzebnie nie podniecali się rokiem 1975. Jego szybka odpowiedź brzmiała: ‘A dlaczego nie mieliby się podniecać? To coś, czym trzeba się podniecać’. Nie mam żadnej wątpliwości co do tego, że spośród wszystkich członków Ciała Kierowniczego wiceprezes był najbardziej przekonany o słuszności tego, co napisał. Zaś na jego pismach opierali się inni” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 290-291).

 

         Ciekawe, że w roku 1976 Towarzystwo Strażnica w jednej z publikacji zawarło jakby krytykę, być może F. Franza, za rok 1975:

 

         „Nikt jednak nie powinien mniemać, że za pomocą samej tylko chronologii zdoła wyliczyć, kiedy nadejdzie czas owego ‘przyjścia’ Chrystusa na sąd. Chrystus przecież powiedział swym apostołom: ‘O tym dniu i godzinie nikt nie wie; ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec’. - Mat. 24:36, NP. (...) Jakże więc miałby to dziś wyliczyć jakiś człowiek?” (Strażnica Rok XCVII [1976] Nr 11 s. 15).

 

         Czy ten „jakiś człowiek”, o którym wspomina Strażnica, to wiceprezes F. Franz, który na otwarciu kampanii roku 1975 na kongresie w Baltimore przedstawiał to zagadnienie. Czyżby teraz go skrytykowano za tę naukę? On też najczęściej zajmował się chronologią, o której wspomina powyższy fragment.

 

Jako obiecujący, że ‘miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą’

 

         Choć hasło o ‘milionach obecnie żyjących co nigdy nie umrą’ wymyślił prezes J. Rutherford (zm. 1942), to jednak F. Franz po latach je zmodyfikował. Przeniósł je po prostu z lat dwudziestych XX wieku w lata osiemdziesiąte:

 

         „brat Franz przypomniał słowa J. F. Rutherforda, drugiego prezesa, który na krótko przed śmiercią w 1942 roku rzekł: ‘No cóż, Fred, wygląda na to, że wielki lud /wielka rzesza/ nie będzie aż tak wielki’. ‘Umarł za wcześnie’, skomentował je mówca. W owym czasie było na świecie niespełna 100 000 Świadków Jehowy. Szeregi lojalnych Jego sług zwiększały się jednak do chwili obecnej dosłownie o ‘miliony tych, którzy nigdy nie umrą’.” (Strażnica Rok CVI [1985] Nr 8 s. 17).

 

Jako ‘wyznawca’ „pokolenia roku 1914”

 

         „Wiceprezes Towarzystwa - F. W. Franz - udzielił następnie mocnego napomnienia, ostrzegając przed wkradaniem się obojętności w szeregi dzisiejszego ludu Bożego. (...) W dobie obecnej mamy liczne dowody na to, iż pokolenie dziś żyjących starszych już ludzi doczeka przepowiedzianego ‘wielkiego ucisku’, otwierającego drogę wstępu do nowego porządku Bożego. Powinniśmy więc codziennie sobie uświadamiać, że ten dzień jest bliski, a nie odraczać go w myśli ani w sercu” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 5 s. 22);

 

         „Mówca [F. Franz] zaznaczył jednak, że ‘nie powinniśmy sądzić, jakoby obecny rok 1975 nie miał dla nas żadnego znaczenia’. Biblia dowodzi, że Jehowa jest ‘największym znawcą chronologii’, a ponadto ‘mamy datę kluczową, rok 1914, wyznaczający koniec ›czasów pogan‹’. Dlatego też dalej powiedział: ‘Pilnie oczekujemy tego, co przyniesie bliska przyszłość naszemu pokoleniu’. - Mat. 24:34” (Strażnica Rok XCVI [1975] Nr 20 s. 20-21).

 

         Po śmierci F. Franza (zm. XII 1992) Towarzystwo Strażnica w roku 1995 odrzuciło swą naukę, że zanim przeminie „pokolenie pamiętające rok 1914” nastanie ‘koniec’ (patrz Strażnica 21, 1995 s. 17-19). Wydaje się, że F. Franz (ur. 1893) był ostatnim, który jako Świadek Jehowy pamiętał wydarzenia roku 1914.

 

Jako ‘mól’ książkowy

 

         „Nigdy nie zapomnę wizyty w pokoju Fredericka W. Franza, członka Ciała Kierowniczego. Miał tak dużo książek, że zastanawiałem się, czy jest tu gdzieś miejsce na łóżko” („Rocznik Świadków Jehowy 2005” s. 171).

 

Jako ‘wybitny uczony biblista’

 

         „Ma opinię wybitnego uczonego biblisty” (Strażnica Rok XCIX [1978] Nr 1 s. 20; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 109);

 

         „‘(...) Chociaż liczył sobie 80 lat, przez dwie godziny werset po wersecie cytował i objaśniał cały Psalm 91, nie używając przy tym ani Biblii, ani żadnych notatek, gdyż miał już słaby wzrok’.” („Rocznik Świadków Jehowy 1997” s. 139);

 

         „Do dziś ciepło się wspomina jego umiejętność przytaczania z pamięci całych rozdziałów Biblii” (Strażnica Nr 21, 1999 s. 13).

 

         R. Franz tak się wyraził o swym stryju:

 

         „Knorr [prezes], który nie był ani pisarzem, ani wybitnym badaczem Biblii, polegał na Fredzie Franzu (wiceprezesie), jako na swego rodzaju ostatecznym autorytecie w sprawach Pisma Świętego oraz głównym pisarzu organizacji” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 72);

 

         „Głos Freda Franza miał siłę, nie z powodu urzędu, który piastował w korporacji, lecz z tej racji, iż uważano go za największego uczonego organizacji” (jw. s. 440);

 

         „Wiceprezes Towarzystwa Fred Franz uchodził za najwybitniejszego uczonego biblistę organizacji” (jw. s. 23).

 

Jako sceptycznie nastawiony do studiów wyższych

 

         „Niektórzy z obecnych tam na konwencji stawiali bratu Franzowi pytania co do wyższego wykształcenia. Ku ich pożytkowi, jak i na pożytek wszystkich oświadczył on, że chociaż wykształcenie uniwersyteckie i wiedza, którą sobie przez to można przyswoić, ułatwia uzyskanie lepiej uposażonego stanowiska w tym świecie, to jednak takie wykształcenie może stanowić poważną przeszkodę dla tych, którzy pragną otrzymać życie od Boga. Nie pieniądze, lecz łaska Boża uratuje sprawiedliwych w Armagedonie. Dlatego teraz, przed tą bitwą, korzystniej jest służyć Jehowie i w obecnym krytycznym czasie przyswajać sobie wiedzę o sprawach Bożych, zamiast samemu sobie to utrudniać przez ubieganie się o wyższe wykształcenie świeckie w celu łatwiejszego dorobienia się pod względem materialnym” (Strażnica Nr 6, 1958 s. 19-20).

 

Jako wspaniały ‘wzorzec’ pokory

 

         „Wspaniałym wzorem pokory był także czwarty prezes Towarzystwa, Fred W. Franz. Przez 32 lata, w czasie których usługiwał jako wiceprezes, napisał wiele artykułów do czasopism oraz materiałów kongresowych, ale nigdy się tym nie afiszował, nigdy nie chciał być w centrum uwagi” (Strażnica Nr 23, 1993 s. 19).

 

         Oto jeden przykład tego braku ‘afiszowania’ siebie przez F. Franza:

 

         „Na kongresie w Baltimore brat Franz podał w uwagach końcowych kilka interesujących wypowiedzi na temat roku 1975. Zaczął od przypadkowego zdarzenia, powiadając: ‘Tuż przed wejściem na mównicę podszedł do mnie pewien młodzieniec z pytaniem: ‹Proszę mi powiedzieć, co znaczy ten rok 1975? Czy on oznacza konkretnie to lub owo?›‘ Następnie brat Franz między innymi mówił mniej więcej tymi słowy: ‘Zauważyliście tę tabelę /zamieszczoną w książce ‹Życie wieczne - w wolności synów Bożych› na stronach 31-35 [w pol. s. 22-25]/. Wskazuje ona, że 6000 lat dziejów ludzkich skończy się w roku 1975, za jakieś dziewięć lat. Co to oznacza? Czy to znaczy, że dzień odpoczynku Bożego zaczął się w roku 4026 przed naszą erą? Chyba tak. Książka o ‹Życiu wiecznym› nie podaje, że było inaczej. Przedstawia tylko tablicę chronologiczną. Możecie się z nią zgadzać albo ją odrzucić. Ale jeżeli tak jest, co to dla nas oznacza?’ /Następnie dość obszernie wykazywał prawdopodobieństwo tego, że rok 4026 p.n.e. zapoczątkował dzień odpoczynku Bożego./ ‘Co można powiedzieć na temat roku 1975? Cóż on ma oznaczać, drodzy przyjaciele?’ - zapytał brat Franz. ‘Czy to znaczy, że do roku 1975 Armagedon zakończy się związaniem Szatana? Możliwe! Może tak być! U Boga jest wszystko możliwe. Czy to znaczy, że do roku 1975 Babilon Wielki zginie? Możliwe. Czy to znaczy, że nastąpi atak Goga z Magog, skierowany przeciw świadkom Jehowy w celu zupełnego ich wytępienia, po czym sam Gog zostanie pozbawiony możności działania? Możliwe. Ale nie twierdzimy tego. U Boga wszystko jest możliwe. Ale my nie mówimy, że tak na pewno będzie. Niech więc też nikt z was nie mówi, że konkretnie to czy owo zdarzy się w latach dzielących nas od roku 1975. A najważniejsze z tego wszystkiego, drodzy przyjaciele, jest to: Czas jest krótki. Czas się kończy - co do tego nie ma wątpliwości’. ‘Kiedy się zbliżaliśmy do kresu czasów pogan w roku 1914, nie było żadnego znaku świadczącego o ich nadchodzącym końcu. Warunki istniejące na ziemi wcale nie wskazywały na to, co miało nadejść; tak było do czerwca owego roku. Wtedy nagle popełnione zostało pewne zabójstwo. Wybuchła pierwsza wojna światowa. Resztę znacie sami. Nastały głody, trzęsienia ziemi, epidemie - tak jak to przepowiedział Jezus’. ‘A jak sprawa wygląda dziś, gdy się zbliżamy do roku 1975? Stosunki są dalekie od pokojowych. Mamy za sobą wojny światowe, klęski głodu, trzęsienia ziemi, epidemie, i teraz zbliżając się do roku 1975 nadal widzimy te same warunki. Czy to wszystko coś oznacza? Oznacza, że żyjemy w ‹czasie końca›. I ten koniec musi kiedyś nadejść. Jezus powiedział: ‹Gdy się to pocznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy, ponieważ się przybliża wasze wyzwolenie.› (Łuk. 21:28 NW) Dlatego też wiemy, że w miarę tego, jak się zbliżamy do roku 1975, wyzwolenie nasze jest coraz bliższe’. ‘Zróbmy więc jak najlepszy użytek z pozostałego czasu’ zachęcał. ‘i podejmujmy się każdej nawet trudnej, ale pożytecznej pracy w dziele Jehowy, dopóki nadarza się ku temu sposobność’.” (Strażnica Nr 1, 1967 s. 12).

 

         Dodajmy tu, że według R. Franza, byłego członka Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, jego stryj F. Franz, był autorem omawianej przez niego książki na kongresie w Baltimore (patrz „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 72, 279). Również był on autorem dzieła New World (1942), w którym opisuje swoje oczekiwania na ‘książąt’ i broni Bet-Sarim (patrz „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 276-277).

         Może więc po tak kompromitujących zapowiedziach, F. Franzowi było jednak na rękę, że nie ujawniano autorstwa jego książek? Nie miałoby więc to nic wspólnego z pokorą (patrz rozdział Jako oczekujący ‘książąt’ i obrońca Bet-Sarim).

 

Jako zwiedzający ‘kurnik’, ‘rzeźnię’ i ‘oczyszczalnię ścieków’ na farmie Strażnicy

 

         „Goście zwiedzili przede wszystkim mleczarnię, z której w ciągu minionego roku wysłano dla Rodziny Betel w Brooklynie ponad 300 000 litrów mleka; następnie zaszli do pomieszczeń, w których wyprodukowano w ubiegłym roku około 22 500 kilogramów sera; obejrzeli też kurnik, z którego otrzymano 12 000 kop jaj, oraz rzeźnię, gdzie na użytek Rodziny Betel przygotowano w ciągu roku ponad 110 ton wołowiny i wieprzowiny, jak również przeszło 27 ton drobiu. (...) obejrzeli będącą w trakcie budowy dużą, nowoczesną oczyszczalnię ścieków. Wśród uczestników wycieczki było w tym dniu czterdziestu czterech członków namaszczonego ostatka z bruklińskiego biura głównego (...). Po obiedzie mniej więcej przez godzinę przemawiał do zebranych N. H. Knorr, prezes Towarzystwa Strażnica. Po nim zabrali kolejno głos: wiceprezes F. W. Franz, a następnie George Couch, Max Larson i Harlan Mathes, z których każdy włożył spory wkład w budowę na terenie farmy Towarzystwa” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 16 s. 16-17).

 

         Można by tu zapytać, czy Towarzystwo Strażnica nie może też wybudować choć jednego szpitala ‘beztransfuzyjnego’ dla Świadków Jehowy?

 

Jako dziarski 84-latek wybrany na ‘podwójnego’ prezesa Towarzystwa Strażnica

 

         „dnia 22 czerwca 1977 roku (...) prezesem obu tych towarzystw jednomyślnie wybrano Fredericka W. Franza. (...) Brat Franz od roku 1945 pełnił funkcję wiceprezesa korporacji pensylwańskiej. Dnia 12 września 1977 roku skończył 84 lata. Jest ciągle aktywny w służbie dla Jehowy” (Strażnica Rok XCIX [1978] Nr 1 s. 20).

 

Jako prezes odwiedzający Polskę ‘za komuny’

 

         „Pod koniec listopada 1977 roku za zgodą władz przybyli do Polski trzej przedstawiciele międzynarodowego ośrodka działalności Świadków Jehowy: Frederick Franz, Teodor Jaracz i Daniel Sydlik. Była to pierwsza oficjalna wizyta członków Ciała Kierowniczego. W wielu miastach odbyli spotkania z nadzorcami, pionierami i długoletnimi sługami Jehowy. Mówili o rozwoju dzieła w różnych krajach i odpowiadali na liczne pytania. Odbiło się to szerokim echem we wszystkich zborach i pobudziło je do jeszcze aktywniejszej pracy na rzecz Królestwa” („Rocznik Świadków Jehowy 1994” s. 240-241).

 

         Tu warto dodać, że wymienieni wraz z Franzem T. Jaracz i D. Sydlik mają polskie pochodzenie, choć są obywatelami USA. Można też zapytać, czy tamta wizyta nie miała nic wspólnego z wyciszeniem sprawy roku 1975?

 

Jako 90-letni ‘turysta’ zwiedzający więzienie

 

         „W kwietniu 1983 roku próg zakładu penitencjarnego w Atlancie przekroczył Frederick W. Franz, który usługiwał wówczas w Ciele Kierowniczym Świadków Jehowy. Bardzo chciał odwiedzić to szczególne miejsce. Gdy wchodził do budynku, głośno zawołał do strażnika siedzącego przy biurku w holu: ‘Musi pan wiedzieć, że gościliście tu moich najlepszych przyjaciół!’ Strażnik wyglądał co najmniej na zakłopotanego. O czym mówił Frederick Franz? Otóż 64 lata wcześniej fałszywie oskarżono o spisek Josepha F. Rutherforda i jego siedmiu towarzyszy. Rutherford i Franz zostali później bliskimi przyjaciółmi i współpracownikami. A teraz, po upływie przeszło 40 lat od śmierci Rutherforda, 90-letni już Franz z radością zwiedził miejsce, w którym dawno temu więziono jego przyjaciela. Niewątpliwie myślał o pracy, którą Rutherford i jego towarzysze wykonali za tymi murami” (Przebudźcie się! Nr 22, 2001 s. 20).

 

         W to, że F. Franz i Rutherford byli „przyjaciółmi”, zdaje się wątpić R. Franz:

 

         „Pamiętam, jak stryj opowiedział mi kiedyś w swoim biurze o wydarzeniu, kiedy to Rutherford przedłożył Rodzinie Betel do dyskusji pewne zagadnienie, pewien nowy punkt widzenia. W dyskusji mój stryj wyraził się wtedy negatywnie na temat sygnalizowanego nowego poglądu, uzasadniając swe stanowisko słowami Pisma Świętego. Powiedział mi potem, że prezes Rutherford osobiście wyznaczył go do przygotowania artykułu popierającego ten nowy pogląd, choć wcześniej stryj wyraźnie dał do zrozumienia, że nie uważa tego poglądu za biblijny” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 66);

 

         „Pewnego poranka 1980 roku, gdy przewodniczyłem rozważaniu tekstu dziennego w domu Betel w Brooklynie, ówczesny prezes Towarzystwa, Fred Franz, podzielił się z ‘rodziną’ swoimi refleksjami na temat oczekiwań związanych z rokiem 1925. Przepowiadano, że w tym roku tysiącletnie panowanie Chrystusa w pełni ujawni się na ziemi. Zacytował on wówczas wypowiedź Sędziego Rutherforda, który miał później powiedzieć o swej własnej przepowiedni: ‘Wiem, że zrobiłem z siebie osła’.” (jw. s. 187).

 

Jako ogłaszający ‘ostatni’ jubileusz Towarzystwa Strażnica

 

         W roku 1984 obchodzone było 100-lecie Towarzystwa Strażnica opisane w artykule pt. ‘Stulecie godne upamiętnienia’ (Strażnica Rok CVI [1985] Nr 8 s. 17).

         Oto słowa F. Franza z tej uroczystości:

 

         „Prezes Towarzystwa, F. W. Franz, w ostatnim punkcie programu nazwał ten jubileusz ‘zdarzeniem, które już się nie powtórzy’. Rzeczywiście!” (Strażnica Rok CVI [1985] Nr 8 s. 17).

 

         Czyżby oczekiwany Armagedon miał uniemożliwić dalsze jubileusze, które nastąpiły, bo minęło już i 110 (w 1994 r.) i 120 lat (w 2004 r.), a zbliża się 125 lat (w 2009 r.) od zarejestrowania Towarzystwa Strażnica.

 

Jako 93-letni okaz zdrowia

 

         „Praca w biurach Towarzystwa (...) to wielki przywilej i sprawia mi ogromną radość. W dni powszednie wymaga chodzenia z domu Betel do biura i z powrotem. Stanowi to wyśmienitą gimnastykę. Chociaż mam 93 lata i niedowidzę, bardzo się cieszę z tego, że Jehowa pobłogosławił mnie dobrym zdrowiem, tak iż w ciągu 66 lat służby w Betel nie opuściłem ani jednego dnia z powodu choroby i wciąż jeszcze pracuję pełnoczasowo” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 27).

 

Jako wierny Towarzystwu Strażnica 98-latek

 

         „Niedawno jeden z pracowników głównego ośrodka działalności Świadków Jehowy rozmawiał z 98-letnim F. W. Franzem, prezesem Towarzystwa Strażnica, który w służbie pełnoczasowej spędził ponad 70 lat. ‘Bracie Franz, dajesz nam piękny przykład wierności’ - oświadczył. W odpowiedzi usłyszał: ‘Tak, trzeba być wiernym!’ Istotnie, jest to kluczowa sprawa” (Strażnica Nr 1, 1992 s. 9).

 

Jako 99-letni prezes Towarzystwa Strażnica

 

         „Kiedy Frederick W. Franz - prezes Towarzystwa Strażnica, należący do grona pomazańców - zbliżał się do setnego roku życia, był prawie niewidomy i musiał się posługiwać aparatem słuchowym. Od kilku lat nie mógł już czytać (...) Brat Franz miał wyostrzony wzrok duchowy i okazał się błogosławieństwem dla sług Bożych na całym świecie” (Strażnica Nr 4, 1996 s. 15);

 

         „Aż do śmierci wiernie służył jako członek Ciała Kierowniczego” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 111).

 

Jako 99-letni delikatny ‘krytyk’ Russella?

 

         „Żaden człowiek, nawet założyciel Towarzystwa Strażnica, nie może być wychwalany ani sam nie może przypisywać sobie zasług za to, co się dokonuje na całej ziemi. To po prostu cudowne!” (Strażnica Nr 9, 1993 s. 18-19).

 

Jako ten, który prezesem był nadal po śmierci?

 

         „Dlatego ze smutkiem i zarazem z radością zawiadamiamy, że rankiem 22 grudnia 1992 roku zakończył ziemski bieg Frederick William Franz, prezes Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania, Watchtower Bible and Tract Society of New York oraz wielu innych korporacji” (Strażnica Nr 6 [15 marca], 1993 s. 32).

 

         Dziwne, że powiadomienie o śmierci prezesa F. Franza podano dopiero w czwartym miesiącu po jego zgonie i na dodatek w następnym roku kalendarzowym!

         Od 22 grudnia 1992 roku do 15 marca 1993 minęło sporo czasu. Czyżby Towarzystwo Strażnica chciało oszczędzić wspomnianego „smutku” i „radości” swym głosicielom?

         Ale to nie wszystko, bo pomimo że F. Franz zmarł 22 XII 1992 roku, to jednak w Strażnicach nadal do 1 marca 1993 roku występował on jako prezes w stopce redakcyjnej czasopisma (!):

 

         „Frederick W. Franz, prezes” (Strażnica Nr 1 [1 styczeń], 1993 s. 2; Nr 2 [15 styczeń], 1993 s. 2; Nr 3 [1 luty], 1993 s. 2; Nr 4 [15 luty], 1993 s. 2; Nr 5 [1 marzec], 1993 s. 2).

 

         Dopiero stopka redakcyjna w Strażnicy Nr 6 [15 marzec], 1993 s. 2 podaje imię i nazwisko nowego prezesa:

 

         „Milton G. Henschel, prezes”.

 

         Nie przypuszczamy by F. Franz według Towarzystwa Strażnica zarządzał nim z nieba przez 3 miesiące, ale czy nie mogło ono załączyć jakiegoś ogłoszenia o śmierci prezesa w styczniowym czasopiśmie?

         Organizacja, która zawsze podkreśla swoje możliwości wydawnicze i skomputeryzowanie, chyba mogła ogłosić ten fakt swoim głosicielom i światu. Nawet jej wewnętrzny biuletyn „Nasza Służba Królestwa” nie zamieścił komunikatu o śmierci prezesa, a i na zebraniach Świadków Jehowy tego nie ogłoszono.

         Pamiętam przed laty, gdy znajomy ksiądz chodząc ‘po kolędzie’ w styczniu 1993 roku poinformował jednego z pionierów Świadków Jehowy o śmierci F. Franza, ten zaniemówił i nie uwierzył (głosiciel ten wpuszczał księży na rozmowy, a nawet nagrywał ich ukrytym dyktafonem, co sam doświadczyłem, gdy ‘odwiedził’ mnie on kiedyś w mojej poradni religijnej). Było to dla niego nieprawdopodobne, że dowiaduje się od księdza katolickiego o śmierci swego prezesa, a nie od swojej organizacji. Następnie wykonał w obecności kapłana telefon do Nadarzyna z zapytaniem o tę sprawę. Rozmawiając dał nawet nagłośnienie na pokój, aby ksiądz usłyszał ewentualne zaprzeczenie. Jednak obaj usłyszeli: „Tak, to prawda, zmarł, ale nic się nie stało. Został już wybrany nowy prezes”. Pracownik Nadarzyna słysząc zaniepokojenie w głosie pioniera, starał się go uspokoić, bagatelizując sprawę.

 

Jako ten, który nie doczekał się Armagedonu

 

         „Ufając w pełni Władcy Wszechświata, Jehowie Bogu, oraz Jego Marszałkowi Polnemu, Jezusowi (...) razem z milionami innych Świadków Jehowy oczekuję wydarzeń, które według Biblii mają jeszcze nastąpić: zniszczenia Babilonu Wielkiego, światowego imperium religii fałszywej oraz wojny wielkiego dnia Boga Wszechmocnego w Armagedonie - tryumfalnego zwycięstwa Pana Wszechwładnego, Jehowy Boga...” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 27).

 

Jako jedyny prezes żyjący w ‘celibacie’

 

         F. Franz jako jedyny z prezesów Towarzystwa Strażnica nie ożenił się. Choć nie mógł tego dokonać od lat 20-tych XX wieku aż do początku lat 50-tych, ale ani wcześniej, ani później z tej możliwości nie skorzystał. Przypomnijmy jakie to prawa obowiązywały Badaczy Pisma Świętego, a następnie Świadków Jehowy, żyjących w Domach Betel:

 

         „Począwszy od lat dwudziestych ubiegłego wieku betelczycy, którzy wstępowali w związki małżeńskie, proszeni byli o podjęcie służby chrześcijańskiej poza Domem Betel. Ale na początku lat pięćdziesiątych kilku nowo poślubionym parom pozwolono zostać w Betel (byli to bracia i siostry już dość długo tu usługujący). Dlatego gdy zainteresował się mną Nathan Homer Knorr, który w owym czasie nadzorował światowe dzieło rozgłaszania Królestwa Bożego, pomyślałam: oto człowiek, który na pewno stąd nie wyjedzie! (...) pobraliśmy się w środku zimy 31 stycznia 1953 roku” (Strażnica Nr 13, 2004 s. 26).

 

         Jak widzimy N. Knorr (1905-1977), ożenił się w wieku 48 lat.

 

         M. Henschel (1920-2003), który skorzystał z ‘dobrodziejstwa’ N. Knorra, znoszącego ‘celibat’ dla betelczyków, ożenił się w wieku 36 lat:

         „W roku 1956 brat Henschel ożenił się z Lucille Bennett i odtąd już jako małżeństwo dzielili radości i trudy życia” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31).

 

         C. T. Russell (1852-1916), choć ożenił się w roku 1879, mając 27 lat, to jednak w wieku 56 lat (1908 r.) miał już orzeczoną separację z żoną, ale w małżeństwie żył zgodnie tylko 13 lat (do 1892 r.):

 

         „W roku 1879 Charles Taze Russell poślubił Marię Frances Ackley. Żyli zgodnie przez 13 lat. Później ich związek zaczął się psuć (...) Chociaż Russell usilnie starał się jej dopomóc, w listopadzie 1897 roku odeszła od niego. (...) W roku 1903 pani Russell wniosła sprawę do sądu i kilka lat później, w roku 1908, przyznano jej alimenty i orzeczono separację od stołu i łoża, nie zaś całkowity rozwód” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 645).

 

         J. F. Rutherford (1869-1942) ożenił się zanim stał się członkiem Towarzystwa Strażnica:

 

         „gdy zamierzał się ożenić, wyznawał poglądy religijne baptystów, jego narzeczona zaś była prezbiterianką. Kiedy usłyszał od swego pastora, że ‘ona trafi do piekła, ponieważ nie została zanurzona, natomiast on pójdzie prosto do nieba, w jego logicznym umyśle zrodził się bunt i w efekcie stał się ateistą’” (Strażnica Nr 19, 1997 s. 6).

         Wspomina on, że już w roku 1894 był żonaty, ale nie podaje konkretnej daty ślubu (patrz „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 67).

         Żona jego zmarła w roku 1962, mając 93 lata. Rutherford jako jedyny prezes posiadał dziecko, syna Malcolma (jw. s. 89).

         Russell, Knorr, Franz i Henschel nie posiadali swoich dzieci.

 

         Jeśli zaś chodzi o obecnego prezesa Dona Adamsa (od 2000 r.), to publikacje Towarzystwa Strażnica nie podają czy był żonaty i czy posiadał dzieci.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane