Włodzimierz Bednarski

Świadkowie Jehowy a szpitale beztransfuzyjne

dodane: 2013-07-22
Świadkowie Jehowy mają pretensje do całego świata, że przeprowadza się transfuzje krwi. Tymczasem nie wybudowali oni dotychczas ani jednego szpitala, który by leczył bez transfuzji krwi. W ostatnich zaś latach pobudowali wiele drukarni, farm i domów Betel w których szkoli się Świadków Jehowy i produkuje literaturę dla nich. Czyżby to było ważniejsze niż zdrowie tych, którzy mają te publikacje roznosić?

Świadkowie Jehowy a szpitale beztransfuzyjne

 

         Towarzystwo Strażnica od roku 1945, gdy wprowadziło dla swych głosicieli zakaz transfuzji krwi, wiele uwagi poświęca temu by zniechęcić ludzi, a szczególnie Świadków Jehowy, do poddawania się jej. Próbuje ono na łamach swych publikacji przedstawiać środki zastępcze oraz wyszukuje „argumentów” za szkodliwością transfuzji.

         W tym artykule nie będę polemizował z tym, czy Świadkowie Jehowy właściwie rozumieją wersety biblijne, które przytaczają przeciw krwi. Uczyniłem to w mej książce i tam odsyłam zainteresowanych („W obronie wiary” rozdział ‘Krew’ - zamieszczona na www. apologetyka.info).

         Tu zaś zastanówmy się, co Towarzystwo Strażnica zrobiło konkretnego by przyczynić się do wprowadzania „alternatywnego leczenia” wobec transfuzji krwi.

         Nie miałbym pretensji do Świadków Jehowy, że nie posiadają i nie budują swoich klinik, szpitali czy przychodni, ale wobec tego, że mają oni roszczenia do całego świata, że posługuje się on transfuzją krwi, trzeba powiedzieć o tym parę słów.

 

         Otóż przykładem odwrotnego zachowania niż Świadkowie Jehowy będą dla nas Adwentyści Dnia Siódmego (wyznanie niewiele większe niż Świadkowie Jehowy), znani między innymi z tego, że nie spożywają pokarmów, które Stary Testament określa jako nieczyste (np. wieprzowina), oraz nie piją kawy, herbaty i alkoholi.

         Adwentyści piszą („Adwentyzm” Z. Łyko, Warszawa 1970) o sobie następująco:

 

         „Nowe ujęcie stosunku do zdrowia, wyrażone w adwentystycznym programie reformy zdrowotnej (...), przejawia się (...) po drugie - w organizowaniu i prowadzeniu zakładów profilaktycznych (a więc sanatoriów, przychodni, lecznic) i szpitali; po trzecie - w prowadzeniu własnego szkolnictwa medycznego (akademie medyczne, szkoły pielęgniarskie i dietetyczne); po czwarte - w prowadzeniu fabryk dietetycznych środków spożywczych, po piąte - w prowadzeniu szerokiej oświaty sanitarnej” (s. 212).

 

„Wg danych za rok 1969 Kościół prowadził 136 sanatoriów i szpitali oraz 320 przychodni i lecznic, w których zatrudnionych było ok. 22 tysięcy pracowników służby zdrowia. Placówki te w jednym roku udzieliły pomocy lekarskiej ok. 5 milionom ludzi. (...) Nie można nie wspomnieć o uczelni medycznej, przygotowującej przyszłe kadry służby zdrowia, zwanej Loma Linda University...” (s. 214).

 

         Zapewne pacjentów, których leczą, adwentyści nie odżywiają pokarmami, których sami zabraniają spożywać. Leczą się u nich zarówno ich wyznawcy, jak i ludzie nie zainteresowani ich poglądami religijnymi. Swoje kliniki posiadają też np. baptyści i metodyści.

 

         Co zaś zrobiło w kwestii leczenia beztransfuzyjnego Towarzystwo Strażnica?

         Otóż wybudowało na świecie setki sal zgromadzeń (w Polsce co najmniej 5, mających po ponad 1000 miejsc dla słuchaczy). Otworzyło prawie w każdym z krajów, gdzie są Świadkowie Jehowy, swoje centra - Domy Betel, a w wielu państwach nowoczesne drukarnie. Nawet postawiono w USA farmy. W tych obiektach zatrudniono nieodpłatnie tysiące osób. Bogactwo i piękno tych budynków, oraz terenów przyległych do nich, ukazują czasem publikacje Towarzystwa Strażnica. Przykładowo książka pt. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” (Brooklyn 1995) zawiera dziesiątki zdjęć, na których widnieją obiekty Świadków Jehowy z całego świata, wraz z zakupionymi hotelowcami w Nowym Jorku (patrz strony 352-401).

 

         Wobec powyższego warto zapytać, czy nie stać by było Świadków Jehowy na wybudowanie choć jednego szpitala leczącego bez odrzucanej przez nich transfuzji krwi, wyposażonego w nowoczesny sprzęt medyczny? Nikt też by chyba nie wymagał od nich by leczyli w nim „ludzi ze świata”, a więc nie należących do ich organizacji.

         Wobec niedużej populacji głosicieli Strażnicy i nie tak częstej potrzebie stosowania transfuzji krwi, wystarczyłby choć jeden symboliczny szpital. Chyba pieniędzy by starczyło tej organizacji na ten zbożny cel.

         Co roku przecież Towarzystwo Strażnica  wydaje mnóstwo pieniędzy np. „W roku służbowym 2008 Świadkowie Jehowy wydali ponad 141 milionów dolarów na zaspokojenie potrzeb pionierów specjalnych, misjonarzy i nadzorców podróżujących, pracujących na przydzielonych terenach” („Rocznik Świadków Jehowy” 2009  s. 31).

         Jeszcze większe kwoty zapewne wydawane są na budowę kolejnych sal królestwa, sal zgromadzeń itp. oraz na wydawanie w każdym miesiącu prawie 100 milionów egzemplarzy czasopism „Strażnica” i „Przebudźcie się!”.

 

         A może Towarzystwu Strażnica chodzi tylko o to, by bulwersować opinię publiczną swoimi protestami przeciw rzekomemu łamaniu praw człowieka czy pacjenta, gdy podaje się jego głosicielowi krew, wbrew jego woli lub poza jego świadomością?

         Czy to ma być reklama nauk Strażnicy?

         Przecież lepiej leczyć niż bulwersować. Lepiej mieć swój szpital, niż straszyć lekarzy sądem za ratowanie Świadka Jehowy, gdy Towarzystwo Strażnica nie akceptuje metody leczenia.

 

         Towarzystwu Strażnica wydaje się, że wystarczy, że utworzyło „Komitety Łączności ze Szpitalami”, które mają pouczać lekarzy jak leczyć i podpowiadać im metody beztransfuzyjne.

         Jeśli Świadkowie Jehowy tak się znają na tym, niech sami leczą i pomagają sobie, i jak chcą też innym! Przecież wśród nich są także tacy, którzy są z lekarskim wykształceniem.

 

         A może Towarzystwo Strażnica nie buduje szpitali beztransfuzyjnych, bo nie chciałoby brać odpowiedzialności za ewentualną śmierć swego głosiciela leczonego bez krwi?

         A kto wie, czy Towarzystwo Strażnica nie ma w zamyśle w przyszłości rezygnacji z zakazu transfuzji i wobec tego nie chce inwestować w medycynę?

         Przecież przynajmniej dwa razy takie rezygnacje z innych zabiegów medycznych miały już miejsce.

         Oto fakty:

 

         W 1921 r. zabroniono Świadkom Jehowy przyjmowania wszelkich szczepionek. Ang. „Złoty Wiek” [The Golden Age] 4 II 1931 s. 293 uczył:

 

         „Szczepienie jest wyraźnym pogwałceniem przymierza, jakie Bóg zawarł z Noem po potopie”.

 

         Powodem tego zakazu nie były jednak składniki krwi. Ang. „Złoty Wiek” [The Golden Age] 24 IV 1935 s. 465 tak argumentował:

 

         „ze względu na to, iż szczepionka jest wstrzykiwaniem substancji zwierzęcych bezpośrednio do strumienia krwi, należy ją uznać za pogwałcenie Prawa Jehowy...”.

 

         Dopiero ang. Strażnica [The Watchtower s. 764] z 15 XII 1952 r. odwołała ten zakaz:

 

         „Tak więc wszelkie zastrzeżenia co do szczepień rozpatrywane na gruncie Pisma Świętego wydają się nie mieć uzasadnienia” (por. pol. Strażnica Nr 11, 1953 s. 14).

 

         Powodem dla zniesienia odrzucania szczepień był zakaz wjazdu dla misjonarzy i urzędników Świadków Jehowy do niektórych państw, bez poddania się wcześniej obowiązkowemu szczepieniu. Kiedy wydało się, że wyżsi prominenci Towarzystwa Strażnica poddają się szczepieniom, a zwykłym głosicielom nie wolno tego, nawet pod groźbą zginięcia w Armagedonie, stało się potrzebne zmienienie nauki.

 

         Podobnie było z przeszczepami narządów.

         W 1967 r. ang. Strażnica [The Watchtower] 15 XI 1967 s. 702 zakazała dokonywania przeszczepów tkanek ludzkich:

 

         „Czy to obejmowało również jedzenie mięsa ludzkiego, podtrzymywanie życia za pomocą ciała czy części ciała innego człowieka, żywego czy umarłego? Żadną miarą! To byłby kanibalizm, ludożerstwo, czym brzydzi się każdy cywilizowany lud na świecie” (por. pol. Strażnica Nr 14, 1968 s. 13).

 

         Zakaz ten odwołano w 1980 r. w ang. Strażnicy [The Watchtower] 15 III 1980 s. 31:

 

         „Podczas gdy Biblia stanowczo zabrania spożywania krwi, nie ma w niej jednak wyraźnego zakazu przyjmowania cudzych tkanek ludzkich” (por. pol. Strażnica Rok CIII [1982] Nr 2 s. 24).

 

         Po tym wszystkim Towarzystwo Strażnica powinno zdecydować się. Albo powinno znieść zakaz transfuzji krwi, albo, gdy nadal chce przy nim trwać, zacząć leczyć beztransfuzyjnie, przynajmniej swoich głosicieli, gdy zachodzi taka potrzeba. Przecież chyba dla przywódców Strażnicy ważniejsze jest zdrowie tych, którzy nauki Strażnicy rozgłaszają, niż zachowanie części dolarów na wydawanie kolejnych milionów czasopism, które ci głosiciele roznoszą.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane